Teraz jest na etapie farb olejnych, tworzy pejzarze, wybiera głównie jurajski, które są jej szczególnie bliskie. Z każdego miejsca, w którym spędza trochę więcej czasu, pozostaje w jej pamięci obraz, który wcześniej czy później przlewa na płótno. Najwięcej tworzy, mając... spadek formy.

- To fakt, jak dopada mnie chandra, to zamykam się w mojej pracowni i maluję, maluję - odpowiada Anna Ciszewska - Jak jestem już wyciszona, to obok siebie mam często z pięć obrazów, wtedy patrzę na zegarek i jest piąta rano. Zasypiam na godzinę, czasem na dwie. Później pijękawę i jestem jak nowo narodzona.

Po ostatniej depresji pozostała mi seria lasów jurajskich, są tam brzozy, tajemnicze drogi, które ukrywają sięw gąszczu roślinności.

Teraz najczęściej maluje portrety, począwszy od dzieci, a skończywszy na ulubionych zwierzątkach. Zapotrzebowanie jest także na pejzarze, jednak musi być w nich coś inspirującego, każdy kto patrzy na obraz powinien go po swojemu sobie zinterpretować. Jej twórczość publiczność mogła podziwiać podczas piątkowej galerii, która odbyła się w Miejskim Ośrodku Kultury "Centrum". Przyszli na nią znajomi, przyjaciele i rodzina artystki. Dla tych osób, to również był sukces, ponieważ od lat namawiali malarkę do pokazania swoich prac szerszej grupie odbiorców.

powrót do strony głównej>>